Reszel - Ludzie znani i szanowani
Zapach chleba
Funkcjonująca jeszcze do niedawna piekarnia "Reszelanka" i jej właściciele - Państwo Krystyna i Ryszard Wiśniewscy, którzy przez 36 lat dostarczali reszelakom (i nie tylko) pieczywo, na trwałe zapisali się w historię naszego miasta. W "Reszelance" zawód piekarza zdobyło ponad 200 odbywających tu naukę zawodu uczniów.
Swą działalność Państwo Wiśniewscy rozpoczęli 1 października 1970 roku i choć od tego czasu minęło wiele lat, to dzień w którym pierwszy upieczony w piekarni "Reszelanka" chleb trafił w ręce klienta, Pani Krystyna pamięta dokładnie.
Pamięta również pierwszą swoją klientkę; "to była młoda wówczas dziewczynka - Krysia Urban czekająca na otwarcie piekarni od drugiej godziny w nocy. I to właśnie jej przypadł przygotowany przez nas bukiet kwiatów. Oprócz tego otrzymała gratisowo po jednej sztuce pieczywa z każdego wyprodukowanego w tym dniu asortymentu. Ponadto specjalnie z okazji otwarcia piekarni upieczono ponad 100 ogromnych rogali, które otrzymali kolejni klienci. Ludzie byli może trochę zaskoczeni, ale zadowoleni, ja natomiast byłam po prostu szczęśliwa ..." - ze wzruszeniem wspomina poproszona o wywiad Pani Krystyna Wiśniewska.
W ciągu następnych lat na rynku pojawiali się nowi producenci pieczywa i moja rozmówczyni nie ukrywa, że część klientów do nich odeszła. Jednak nie byli to ci klienci, którzy kupowali u nas pieczywo od samego początku, Ci pozostali z nami do końca. Tak więc, korzystając z okazji chciałam z całego serca podziękować Im za to, że wytrwali z nami przez te wszystkie lata, że zaopatrywali się w naszej piekarni aż do chwili jej zamknięcia.
Kto zajmował się produkcją pieczywa - czy otwierając piekarnię mieliście Państwo doświadczenie w prowadzeniu tego typu działalności?
Wcześniej mój mąż był kierownikiem piekarni w GS i chcę dodać, że jako jedyny wówczas piekarz w Reszlu posiadał tytuł mistrza i na początku przy pomocy jednego pracownika, to właśnie On zajmował się produkcją pieczywa. Później zatrudnienie wzrosło np. w pewnym okresie, łącznie z uczniami odbywającymi u nas praktykę w piekarni pracowało 12 osób.
Czy w ciągu tych 36 lat mieliście Państwo jakieś problemy z produkcją, bądź zbytem?
Można powiedzieć, że w latach 70-tych wiodło się nam dobrze, trudniej natomiast było w latach 80-tych, a szczególnie w okresie stanu wojennego gdy mąka była pod tzw. przydziałem.
Mąka, to przecież główny składnik, bez którego nie sposób się obyć przy produkcji pieczywa, czy jej przydział był wystarczający?
Miesięczny - dziesięciotonowy przydział był tak skromny, że wystarczał zaledwie na 10 dni produkcji. Przy normalnym funkcjonowaniu piekarni zużywaliśmy w ciągu miesiąca 25 ton, bo takie było zapotrzebowanie na nasze wyroby. Był to okres niesprzyjający działalności produkcyjnej i trudny nie tylko dla nas. Wiele prywatnych piekarni w tym czasie zamknięto, my jednak przetrwaliśmy i utrzymywaliśmy się na rynku jeszcze przez wiele lat. Obecnie zarówno ze względu na stan zdrowia, jak i również na nasz wiek zaprzestajemy swojej działalności.
Nieświadomi tego klienci czekali na zakończenie urlopu i powrót pracowników piekarni do pracy. Nikt nie wierzył w to, o czym rozmawiali między sobą klienci: co likwidacja? - nie, na pewno nie jest to prawdą... - a jednak. Zgodnie z informacją jaką przekazali nam Państwo Wiśniewscy - od 1 lipca 2006 roku piekarnia "Reszelanka" w Reszlu została zamknięta definitywnie. Zatrudnieni tu pracownicy znaleźli pracę w innej reszelskiej piekarni.
Podczas naszej rozmowy, Pani Krystynie Wiśniewskiej towarzyszyło wzruszenie, którego nie da się wyrazić żadnymi słowami. Na pytanie - czy jest Jej żal rozstawać się z tym wszystkim, co wspólnie mężem stworzyła i czym żyła przez 36 lat?
odpowiada: Tak, mimo podjętej przez nas decyzji zamykamy naszą działalność może nie z bólem, ale na pewno z ogromnym żalem. Wiem, że będzie mi brak moich klientów, wśród których obracałam się przez niemal 36 lat, stosu do uporządkowania dokumentów, unoszącego się zapachu pieczywa...
REKLAMA
opublikowano: 2006-09-01, © Teresa Wicińska,
4159
Komentarze
A ja pamiętam jak w szkole podstawowej chodziliśmy na Religię do salki w Kościele, a po drodze kupowaliśmy jeden chleb na cztery osoby, każdemu po ćwiartce, musiał być gorący, wyjadaliśmy środek a potem chrupiącą skórkę i cała sala pachniała chlebem. do dzisiaj czuje ten zapach. A już 15 lat nie mieszkam w Reszlu.
OJJJ pamietam te male, cieple buleczki z dzemem.rewelacja