Reszel

Reszel - miasteczko na Warmii

Przysłowia ludowe: Grudzień to miesiąc zawiły, czasem srogi, czasem miły

wesolych swiat

Reszel - Młodzież otwarta na kulturę

„Młodzież otwarta na kulturę” zwiedza stolicę

W ostatnią sobotę października udaliśmy się na kolejną, dwudniową wycieczkę do stolicy. Warszawa powitała nas gęstą mgłą, która zmusiła nas do szybkiej zmiany planów. Widoczność ograniczona do ok. trzydziestu metrów sprawiła, że nie było mowy o podziwianiu panoramy miasta z tarasu widokowego Pałacu Kultury i Nauki.

Zaczęliśmy od Powązek. Udaliśmy się do kwatery, gdzie pochowani są Rudy, Alek i Zośka, bohaterowie naszej lektury „Kamienie na szaniec”. Złożyliśmy na ich mogiłach kwiaty.

W ciszy i skupieniu chodziliśmy pomiędzy brzozowymi krzyżami, odczytywaliśmy z tabliczek nazwiska i pseudonimy pochowanych tam chłopców i dziewcząt, członków Szarych Szeregów, którzy zginęli w obronie wolności, honoru i Ojczyzny w Warszawie w czasie II wojny światowej, głównie w Powstaniu Warszawskim. Wielu z nas ze zdumieniem odczytywało wiek poległych – trzynaście, piętnaście, szesnaście, lat. „Tyle lat mam ja, koleżanka, mój brat…” Była to jedyna w swoim rodzaju, milcząca lekcja historii, jedna z tych, które na długo zostają w pamięci.

Następnie udaliśmy się na Stare Miasto. Lubimy to miejsce, więc pod kolumną króla Zygmunta III Wazy zawołaliśmy: „Witaj stolico! To my, młodzież z reszelskiego gimnazjum otwarta na kulturę!” No i wtedy lunęło! W strugach deszczu przebiegliśmy obok szewca Kilińskiego, rzuciliśmy okiem na Teatr Wielki, do którego mieliśmy wrócić wieczorem, zatrzymaliśmy się przy Pałacu Blanka, gdzie zginął Krzysztof Kamil Baczyński w czwartym dniu powstania, tylko na chwilkę przystanęliśmy przy Grobie Nieznanego Żołnierza,

bo nasilający się deszcz nie zachęcał do czekania na zmianę warty. Przeskakując kałuże w Ogrodzie Saskim, dotarliśmy do naszego autokaru i ruszyliśmy na obiad do hotelu „Atos”.

Wysuszeni, odświętnie ubrani wieczorem udaliśmy się do Teatru Wielkiego na sztukę „Giovanni” w reżyserii Grzegorza Jarzyny. W rolach głównych zobaczyliśmy takie sławy teatru i filmu, jak Roma Gąsiorowska, Danuta Stenka, Andrzej Chyra, Cezary Kosiński, Remigiusz Łukomski, Zygmunt Malanowicz i jeszcze wielu innych.

Biorąc pod uwagę tytuł sztuki, nietrudno się domyślić, że punktem wyjścia do teatralnej dyskusji jest „Don Giovanni” Mozarta. Reżyser, przygotowując adaptację sceniczną sztuki, oparł się także na dziele Moliera, a przede wszystkim na samym micie Don Juana, tak silnie zakorzenionym w naszej kulturze. Spektakl prowadzi dyskurs z mitem i operą, nazywaną często operą wszech czasów. Reżyser bada, kim jest Don Giovanni dzisiaj, na ile mit zachował swoją siłę, analizuje różne rodzaje miłosnego uzależnienia, reprezentowanego

przez trzy bohaterki: Annę, Elvirę i Zerlinę. Wprowadza też w swoje teatralne poszukiwania kategorie pustki i rozczarowania, które okazują się ważnym, choć destrukcyjnym, motorem działania Giovanniego.

Na nas przedstawienie wywarło ogromne wrażenie, przede wszystkim ze względu na niezwykłą formę teatralną. Jest spotkaniem z operą w wykonaniu aktorów. W wywiadach reżyser mówił, że początkowo myślał o antyoperze, a w rezultacie doszedł do „najgłębszego hołdu złożonego przez teatr sztuce operowej”.

Niewątpliwie „Giovanni” w reżyserii G. Jarzyny to trudna sztuka. Dla nas to było intelektualne wyzwanie, ale my się takich wyzwań nie boimy. Do dziś mamy o czym dyskutować.

Następnego dnia udaliśmy się do Wilanowa. Tam w kościele wysłuchaliśmy mszy świętej. Później udaliśmy się do pałacowych ogrodów. Jesienne kolory w takim miejscu robią wrażenie, ale trochę trudno było nam wyobrazić sobie królową Marysieńkę z małżonkiem, Janem III Sobieskim, spacerujących tymi alejkami, gdyż teraz trwają tam prace wykopaliskowe i trzeba uważać, żeby w czasie zwiedzania nie wpaść w jakąś dziurę.

Mimo błota, zwałów ziemi i tabliczek z napisem „Wstęp wzbroniony”, park i pałac z odnowioną elewacją robią wrażenie. W środku podziwialiśmy zgromadzone tam dzieła sztuki. Wszystko nam się podobało. Tych, którzy byli w pałacu pierwszy raz, zaskoczyło to, że komnaty, w których mieszkała słynna para królewska, są niskie, a łoża, stoły, krzesła czy inne sprzęty są naprawdę niewielkich rozmiarów. Okazuje się, że aby pokonać potęgę turecką wystarczyło być wielkim duchem…Wychodząc z pałacu, komentowaliśmy piękno tego miejsca. Jedna z pań, kustosz tego miejsca, powiedziała, że dawno nie spotkała tak miłych, zdyscyplinowanych i grzecznych młodych ludzi. No, ale jak miałaby się zachowywać młodzież otwarta na kulturę? W drodze powrotnej znów zajechaliśmy na Starówkę. Pogoda była zdecydowanie lepsza, więc spokojnie mogliśmy pójść w ulubione miejsca. W drodze powrotnej zjedliśmy obiad w Serocku, w restauracji „Zemsta”.

O godzinie 21 byliśmy w Reszlu.

Dziękujemy naszemu kierowcy, panu Fabianowi, za to, że był miły, wyrozumiały i bezpiecznie przywiózł nas do domu.

REKLAMA

opublikowano: 2009-11-17, © Anna Szewczyk,

2728

ostatnie artykuły z tego działu: